Znacie ten problem kiedy mimo pełnej szafy nie macie się w co ubrać? Lub gdy ciągle chodzicie w jednej, ulubionej rzeczy? Mi zdarzają się takie dni, a najlepszym rozwiązaniem na takie sytuacje są ubrania bazowe. Są to tak zwane "must have" w szafie, które idealnie nadają się do połączenia praktycznie ze wszystkim. Zazwyczaj mają neutralne kolory, proste wzory, są uniwersalne. Do takich ubrań należą np. biały i czarny t-shirt, dobrze dopasowane jeansy, biała koszula i beżowy trencz. Warto przywiązywać uwagę do jakości wymienionych rzeczy, bo będziemy je nosić częściej i mają nam posłużyć dłużej niż sezonowe, modne ubrania. W tym poście zajmiemy się dwurzędowym płaszczem z szerokim paskiem w talii, czyli trenczem. Najpopularniejszą marką, która słynie z tego typu odzieży jest Burberry, ale jeśli cena 1500 euro (lub więcej!) przekracza Wasz budżet (a większości z nas jednak przekracza) to moja dzisiejsza alternatywa marki Orsay jest kilkadziesiąt razy tańsza, świetnej jakości i dobrze leży.

Tym postem chciałabym oficjalnie przywitać wiosnę, przynajmniej na kolejny tydzień! Bo długich mrozach, brzydkiej pogodzie i śniegu, doczekaliśmy się ładnej pogody, i to chyba w całej Polsce, prawda? Z tego powodu moja stylizacja jest całkowicie wiosenna, nie licząc kurtki można nawet powiedzieć, że letnia, bo nie mam nawet rajstop. Z połączenia czarnego topu z baskinką z czarną spódniczką, stworzyłam "sukienkę" z falbanami, żeby jednak nie było zbyt ciemno, pozostałe rzeczy dobrałam w koniakowym odcieniu brązu. Kurtka, mimo futerka, wcale nie jest bardzo ciepła i nadająca się tylko na zimę, świetnie sprawdziła się na wiosenny wiatr. Mam nadzieję, że taka pogoda(lub jeszcze lepsza!) utrzyma się jak najdłużej i nie będę musiała wracać do puchowych kurtek i swetrów. A Wy co ubraliście z okazji pierwszego, prawdziwego dnia wiosny?